Kontuzja to nie tak łatwy problem, jak wielu mogłoby sądzić. Uraz urazowi nie równy, a pacjencji są naprawdę różni. Każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie a jakby tego było mało wiedza biomechanicza na temat kontuzjowanego obszaru i strukturalne podejście może nie wystarczyć. Ale po kolei… Być może ten tekst pomoże Ci odpowiedzieć na pytanie: “dlaczego dalej mam kontuzje, mimo ze od urazu minęły 2 lata?”. Kontuzja, to mechaniczny uraz części ciała (narządu, skóry, mięśni, stawów, nerwów) powodujący jej częściową, bądź pełną niesprawność. Podobno najczęstszą kontuzją są stłuczenia i złamania, choć patrząc na osoby zajmujące się intensywnie aktywnością fizyczną, będą to raczej skręcenia, zerwania więzadeł, uszkodzenia mięśni. Skoro już wiemy, czym jest kontuzja, to przychodzi czas żebyśmy zastanowili się skąd te urazy stawów, więzadeł i mięśni się biorą. Kontuzje możemy podzielić na dwa rodzaje:
Duży uraz jako bezpośrednia przyczyna problemu
Są to osoby, które doznały konkretnego uszkodzenia i od tego czasu zmagają się z kontuzją. Zakładamy, że przed urazem wszystko było w jak najlepszym porządku i ciało pracowało perfekcyjnie. Miały poczucie pełnej kontroli, dobrą stabilizację, pełen zakres ruchu i siłę mięśniową. Ciało nie dawało sygnałów, że coś było nie tak. Jest to zdecydowanie rzadziej występująca sytuacja. I cieżko ją ocenić, gdyż mało prawdopodobne, że badałeś tego pacjenta przed kontuzją.
Nawarstwianie się mikrourazów – kontuzja jako skutek innych problemów
Kontuzja jest efektem ubocznym niewydolności innych grup mięśniowych, słabej stabilizacji, ograniczeń zakresu ruchu w innych stawach, zmęczenia, w tym zmęczenie peryferyjnego z uszkodzeniem włókien mięśniowych oraz zmęczenie ośrodkowego układu nerwowego oraz utrwalonych wzorców wyhamowań. Już wcześniej pacjent miał poczucie, że nie wszystko działa jak należy, ciało dawało sygnały, że coś jest nie tak. W takim razie jeżeli kontuzja jest efektem ubocznym innych problemów, co zdarza się zdecydowanie częściej, to niedopuszczalne jest skupienie się jedynie na obszarze kontuzjowanym, gdyż jest to po prostu leczenie objawowe. Przykładem takim może być zerwanie więzadła krzyżowego podczas treningu, spowodowane ograniczeniem ruchomości rotacji wewnętrznej w stawie biodrowym. Kolejny przykład to zerwanie przyczepu mięśni grupy kulszowo-goleniowej przy wyhamowanych/niewydolnych mięśniach pośladkowych bądź naderwanie mięśnia nadgrzebieniowego przy hipertonicznym/nadmiernie napiętym (zablokowanym w skróceniu) mięśniu najszerszym grzbietu lub innej strukturze pociągającej głowę kości ramiennej ku dołowi.
Myślenie o kontuzji, jako o nieuniknionej konsekwencji zaniedbań, przeciążeń, nawarstwiających się mikrourazów, często doprowadzających do wykonywania danego ćwiczenia złą techniką, daje nam możliwość spojrzenia na jej temat dużo szerzej i utwierdzenia w przekonaniu, że wszystko ma swoją przyczynę. Jest to teoria, która potwierdzona jest przez samych kontuzjowanych, gdyż najczęściej przed urazem, czasami nawet w długim odstępie czasu zgłaszają inne problemy takie jak: niemoc zaangażowania danej grupy mięśniowej, ograniczoną ruchomość, brak poczucia stabilności, zmęczenie. Okazuje się, że wspomniane zmęczenie jest kluczowe. Dlatego, że do kontuzji wynikającej z nawarstwiających się problemów dochodzi najczęściej pod koniec treningu, bądź w dniu, kiedy wydolność naszego układu nerwowego jest zdecydowanie gorsza i jesteśmy w trybie „jednozadaniowym”. Nasz układ nerwowy ma olbrzymi potencjał i oznacza to, że jesteśmy w stanie robić bardzo złożone czynności angażujące wiele grup mięśniowych, zmysłów, olbrzymie ilości receptorów i szlaków przewodzących informacje, w jednym czasie. To, co dzieje się podczas tak prostego ćwiczenia jak przysiad, jest niesamowite. Jednak jeżeli nasz układ nerwowy „skupia się” na wielu naszych problemach związanych nie tylko z narządem ruchu, to jego potencjał może być mocno ograniczony. Jest to uczucie, które prawdopodobnie każdy dobrze zna. To sytuacja, w której nie jesteśmy w stanie skupić się na więcej niż jednym zadaniu. Potocznie nazywane jest to “mgłą mózgową”, choć po angielsku „brain fog” brzmi znacznie lepiej. Przyczyną mgły mózgowej i jednozadaniowego trybu mogą być problemy wisceralne/nietolerancje pokarmowe, deficyty witamin i mikroskładników, problemy emocjonalne, problemy hormonalne (tarczyca i nadnercza), kompensowanie przez układ nerwowy starych, niedoleczonych urazów. Kiedy jesteśmy w “brain fogu”, nabycie kontuzji staje się dużo prostsze, gdyż nie jesteśmy w stanie wykonać wielu złożonych czynności w tym samym czasie. Jest to również stan, który spowalnia skomplikowane procesy regeneracyjne naszego organizmu w sytuacji, kiedy jesteśmy kontuzjowani.
Koncepcja kontuzji jako skutku innych przeciążeń oraz jednozadaniowość naszego układu nerwowego powoduje, że myślenie o leczeniu urazów i dochodzenie do pełnej sprawności staje się dużo trudniejsze. Kluczowe może okazać się wspomaganie układu nerwowego pod kątem przyspieszania regeneracji i odzyskania możliwości wielozadaniowości oraz dojście do przyczyny problemu, który jest odpowiedzialny za dany uraz. Wymaga to indywidualnego spojrzenia na sytuację pacjenta bez możliwość wykorzystania jakichkolwiek alogorytmów, protokołów postępowania… To kwestia szerszego spojrzenia, nie tylko praca z kontuzjowanym obszarem. Daje za to większe możliwości i szybszy powrót do pełnej sprawności. Popularną metaforą jest obraz góry lodowej i porównanie jej do dolegliwości naszego pacjenta. Otóż pacjent, przychodząc z konkretnym problemem i aktualnym bólem, pokazuje nam jedynie wierzchołkiem góry lodowej. Większość terapeutów skupia się na nim, nie myśląc o całej olbrzymiej podstawie będacej pod wodą. Być może dlatego, że dostrzeżenie tego, nie jest specjalnie łatwie i wymaga dużo większej wiedzy. Jednak, chcąc osiągać długoterminową poprawę zdrowia pacjentów, jest to konieczne.

Zaczynając temat kontuzji, nie sposób nie poruszyć kwestii bólu. Niestety zjawisko percepcji bólu nie jest czymś prostym do wytłumaczenia i zrozumienia. Sam ból nie jest fizyczny i nie powstaje w miejscu urazu tkanek. Jest to subiektywne i negatywne wrażenie zmysłowe i emocjonalne. Powstaje pod wpływem bodźców nocyceptywnych, uszkadzających tkankę lub zagrażających jej uszkodzeniem. Sam ból jest interpretacją w mózgu dużej ilości informacji, które za pośrednictwem receptorów (nocyceptorów) dochodzą do centralnego układu nerwowego. Ból jest informacją, która zmusza nas do ograniczenia aktywności i ruchomości danego obszaru, ze względu na nieprzyjemne wrażenia. Możemy zatem powiedzieć, że ból jest hamulcem bezpieczeństwa naszego ciała i eliminowanie go za wszelką cenę, szczególnie przy świeżych urazach nie zawsze jest dobrym pomysłem i należy robić to z rozwagą.
Pod kątem neurofizjologicznym ból możemy podzielić na:
- Ból receptorowy – nocyceptywny – powstający w wyniku drażnienia receptorów, np. przez mediatory stanu zapalnego.
- Ból niereceptorowy – neuropatyczny – powstaje w wyniku ucisku lub zniszczenia struktur układu nerwowego.
O samym bólu musimy myśleć jako o skutku innych niepokojących problemów w naszym ciele. Załóżmy, że mamy pacjenta, który doznał kontuzji ścięgna Achillesa. Jest to częściowe naderwanie, które miało miejsce podczas treningu i szybkiego startu do piłki. Achilles jest obrzęknięty, na jego przebiegu zlokalizowany jest miejscowy stan zapalny. Zwiększony tonus mięśniowy w tym obszarze, obrzęk i stan zapalny. Wszystko to drażni nocyceptory w obrębie ścięgna, co interpretowane jest jako ból. Do tego każda próba rozciągnięcia lub skrócenia mięśnia brzuchatego łydki i płaszczkowatego nasila wrażenia bólowe. Jako terapeuci możemy skupić się jedynie na Achillesie, np. próbując zmniejszyć obrzęk przez techniki choćby drenażu limfatycznego, aplikacje tapingu czy pozycje ułożeniowe. W następnej kolejności pracować nad poprawą ukrwienia, co przyspieszy nam regeneracje i umożliwi stawianie pierwszych prawidłowych kroków. Możemy jednak pójść o krok dalej i zastanowić się, czy aby ten problem uszkodzenia Achillesa nie był jedynie wierzchołkiem góry lodowej i skutkiem innych problemów. Tutaj pomocne będzie umiejętne zadawanie pytań i analizowanie ciała jako całości. Być może już od dłuższego czasu mięśnie tylnej części podudzia kompensowały jakieś braki w pracy ich agonistów. Może większe zaangażowanie mięśnia brzuchatego łydki następuje w odpowiedzi na słaby sygnał i niewystarczającą pracę mięśni grupy kulszowo-goleniowej np. z racji urazu w obrębie tyłu uda w przeszłości. Inną przyczyną może być brak prawidłowej pracy mięśni pośladkowych. Nie rzadko okazuje się, że praca z dala od Achillesa w sytuacji wspomnianych kompensacji przynosi świetne efekty. Mimo tego, że na Achillesie jest realny problem to zaangażowanie innych wyhamowanych struktur zmniejsza ból i to znacznie. Należy jednak pamiętać, że zmniejszenie bądź brak bólu nie zwalnia nas z myślenia o procesach gojenia się tkanek i wyedukowania pacjenta o tym, jak należy obciążać ścięgno i przede wszystkim, czego i jak długo nie powinien robić.
Myśląc o kontuzji, nie można zapomnieć o możliwościach regeneracyjnych naszego ciała lub też ich braku. Należy wspomnieć tutaj o autonomicznym układzie nerwowym i jego podziale na układ współczulny i przywspółczulny. Niestety w XXI wieku, kiedy ilość stresu znacznie wzrosła (podobno 85% Polaków żyje w nieustannym stresie) a poziom kortyzolu jest niepokojąco zaburzony nasze możliwości samoleczenie zostały znacznie wyhamowane. Jest to konsekwencja szybkiego trybu życia, kiepskiej higieny snu, niskowartościowej diety i obciążenia związanego z pracą, kredytami i wyśrubowanymi standardami życiowymi. Jest to po prostu styl życia, który zdecydowanie nie pomaga w dochodzeniu do pełnej sprawności po kontuzji, będąc nierzadko jej przyczyną.
Pozdrawiam serdecznie,
Patryk Sobotka